czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział ll "Zawsze znajdzie się ktoś kto cię zrozumie"


Więc napisałam rozdział. Mam nadzieję, że przejdzie.


POZDRAWIAM :*




Zastanawiacie się pewnie co ja teraz robię? Więc odpowiem...biegnę do szkoły. Tak, godzina 8.05, a ja jeszcze nie na lekcjach. Dobra. Po pierwsze - nigdy nie byłam super uczennicą. Uczyłam się na tyle, żeby zdać, a czasami bardziej. Zależy jakie lekcje lubiłam. Po drugie - to wina budzika. Oczywiście, że nie raczył zadzwonić, bo po co?! I jeszcze jestem cała poobijana. Dziwny trafem spadłam z łóżka i znalazłam się na podłodze. A co najdziwniejsze, że się nie obudziłam. A ja tak bardzo kocham moje łóżko. Z tego wszystkiego nie zdążyłam nawet znaleźć nowych ciuchów i byłam zmuszona założyć stare. Jak już wspominałam: nie jestem lalunią. A jeśli tak myślisz to oberwiesz. Po prostu nie lubię rutyny, nawet takiej dwudniowej. Koniec. 
O, jestem już przy wyjściu z parku. Nawet nie wiem kiedy i jak szybko tu przybiegłam. Woaaa. Szybka jestem :D 

AAAA! - potknęłam się o jakiś cholerny kamień

Leżę na ziemi i jest mi zajebiście nie wygodnie. Nie pominę też faktu, że jestem OSTRO wkurwiona. Boli mnie kostka i jestem spóźniona. Nie, żeby mi jakoś szczególnie zależało XD ale watro zrobić na nauczycielach dobre pierwsze wrażenie. Wstałam, otrzepałam się i spojrzałam na wyświetlacz mojego jakże zacnego telefonu. Świetnie. Godzina 8.15. I moje dobre wrażenie poszło się jebać. Eh, chyba będę "zmuszona" pójść na drugą lekcję.
Wyjęłam z torby moje Malboro. Zapaliłam i udałam się do pobliskiej ławki. Moją uwagę przykuł naprawdę ładny owczarek francuski. Ta, nie milisz się. Jestem w 100% psiarą. Koty to wredne i niewdzięczne stworzenia. Wracając...
Pies ganiał za jakąś sunią. Biedna. Dopaliłam papierosa i poszłam w stronę psów. Kiedy byłam wystarczająco blisko owczarek mnie zauważył i warcząc podszedł do mnie. O nie kochany, nie ze mną te numery. Patrzyłam intensywnie w jego oczy, a on w moje. Po chwili zaczął merdać ogonem i się łasić. Przykucnęłam i podrapałam go za uchem, a ten po chwili się na mnie rzucił. Znowu leżałam na ziemi śmiejąc się. Owczarek zaczął mnie lizać po twarzy. Kiedy udało mi się wyswobodzić podniosłam się i sięgnęłam po jego obroże z plakietką. Hmmm...Demon. Fajne imię dla psa, a kto jest właścicielem...Kastiel? W sumie to bardzo podobni z charakteru.

- Demon! Demon! Kurwa gdzie jesteś?! - o wilku mowa
- Tu jest - wzięłam jego smycz i ruszyłam w stronę chłopaka
- ... - patrzył na mnie zdziwiony - Nie ugryzł Cię?
- Nie. Mam swoje metody, żeby udobruchać takie psy - oddałam mu smycz
- Musisz mnie nauczyć - uśmiechnął się tak...szczerze? Wow. - Czemu nie jesteś na lekcjach. Myślałem, że ty taka grzeczna uczennica
- Zamknij ryj! Spóźniłam się i w sumie to mi wyszło na dobre. Mogłam w spokoju zapalić. A ty czemu nie w budzie?
- Pomyślałem, że...
- Czekaj, co zrobiłeś? Ha ha!
- Ej! 
- Dobra sorki :D - cały czas chichotałam
- Eh...nieważne. Idziesz? -  spytał z tym swoim uśmieszkiem. W oczach miał jakby nadzieję, że się zgodzę
- Jasne. Ale co z Demonem?
- Wróci sam do domu. Starzy przyjechali to go wpuszczą - ruszył w stronę szkoły, a ja za nim 

Szliśmy w ciszy i byłam mu za to wdzięczna. Jeśli ktoś mnie dzisiaj ładnie mówiąc "zdenerwuje" to takiego kopa zasadzę, że się nie pozbiera.
Doszliśmy do budynku szkoły i na wejściu przywitała mnie Roza. Przytuliła mnie normalnie z siłą Hulk'a, myślałam, że się uduszę. 

- Zaraz będziemy tu mieć trupa - powiedział Kastiel z rozbawieniem
- O czym ty mówisz? - spojrzała na Kasa potem na mnie - Jezu. Rea sorki.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się życzliwie
- ...Andreo Madison Street! Czemu włożyłaś na siebie wczorajsze ubrania?! - s-skąd ona zna moje drugie imię?
- Nie zdążyłam wybrać ciuchów rano
- Idziesz ze mną w tej chwili - rozkazała
- Dobrze mamo. Żegnaj mój kochany przyjacielu! - ach ten mój sarkazm. Posłałam mu jeszcze buziaka w powietrzu, a ten się... ha ha ha... zarumienił się. Nie myślcie sobie, że coś mnie z nim łączy. To był, jest i będzie ruda małpa. Zrobiłam to dla jaj, jasne?

Weszłyśmy z Rozą do szkoły i udałyśmy się w kierunku jej szafki. Wyjęła ze środka jakąś białą torbę i podała mi do ręki. Zajrzałam i to co zobaczyłam przeraziło mnie. Nie wierzę. Ona chce wcisnąć mnie w sukienkę. Nigdy ich nie lubiłam, sama nie wiem dlaczego. Do tego jeszcze buty na obcasie i biżuteria. Co ja na jakiś bal idę czy co?

- Roza nie wciśniesz mnie w sukienkę. Nie ma mowy - głośno zaprotestowałam 
- Zrobisz to albo nie gadamy - powiedziała stanowczo - Albo nie masz wybór - uśmiechnęła się szatańsko - Ubierzesz sukienkę, but (ang. - albo; nie myślcie sobie, że chodzi o BUT) pocałujesz Kastiela
- Już wolę ubrać sukienkę
- Mi by tam nie przeszkadzało gdybyś mnie pocałowała - jak z podziemi wyrosła ta czerwonowłosa małpa
- ŚNISZ! Idę ubrać tą sukienkę - powiedziałam zrezygnowana
- Yes! - przez tą dziewczynę niedługo mi bębenki pękną
- Jestem ciekaw jak to będzie wyglądać. Poza tym ciebie Matka Natura nawet hojnie obdarzyła - i za to stwierdzenie dostał dosyć mocno w tył głowy
- Ej! Za co to?
- Domyśl się - odpowiedziałam i weszłam do tego przeklętego kibla

Ubrałam tą sukienkę, buty i dodatki, a swoje ubrania włożyłam do torby. Nawet fajnie wyglądał ten zestaw.


Zestaw Andrei

Wyszłam z toalety i udałam się do sali od polskiego. Było przed dzwonkiem. Lekcje. Czasami chciała bym aby taki wielki naleśnik spadł na to liceum. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam całą naszą paczkę. Dziewczyny jak tylko mnie zobaczyły zaczęły mi mówić, że ślicznie wyglądam itp. A chłopcom opadły szczęki i mówili jakieś pojedyńcze słowa. O Armin.

- Wow  - powiedzieli chórem chłopcy
- Em...dzięki - i zadzwonił dzwonek

W ciągu całej lekcji babka wlepiła mi 3 uwagi. Z tego co pamiętam za słuchanie muzyki, wulgaryzmy, pyskowanie i gadanie na lekcji. A nie to 4 uwagi he he. 
Wszystkie zajęcia spędziłam na wkurwianiu z Kastielem nauczycieli. Była beka oj była. Godzina 14.55 idę pod salę informatyczną na to dziwne spotkanie. Ciekawe o kogo chodzi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w sali przy komputerze Armina.

- Em...Armin? - spytałam
- O jesteś. Pomyślałem, że no ten...że s-spędzimy r-razem trochę cz-czasu - powiedział nieśmiało chłopak
- Z chęcią - uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego przy komputerze - To co tam zaplanowałeś?
- Zagramy w grę - ale super!
- Świetnie, a w co?
- Co powiesz na FNAF'A? Wiesz co to za gra? - otworzyłam szeroko oczy, a po chwili krzyknęłam uradowana
- ODPALAJ!

Graliśmy tak dobre 2 godziny śmiejąc się i gadając. Po skończeniu całej 2 części gry poszliśmy do kawiarni. Ja zamówiłam ciastko truskawkowe i cappuccino, a Armin kawałek babki i latte. Kiedy wybuchaliśmy niepochamowanym śmiechem ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Nie wiem ja on to zrobił ale poprawił mi humor na max'a. Jednak musiałam się go o coś spytać.

- Armin?
- Tak? - i jak go się zapytać
- Dlaczego taki jesteś? - walnęłam prosto z mostu
- Jaki? - spytał z zaciekawieniem
- No taki spokojny i opanowany. Ale ważniejsze, czemu nie kontaktujesz się z innymi ludźmi, czemu cały czas jesteś zamknięty w sobie, taki...aspołeczny - chłopak drgnął
- Widzisz, mam brata bliźniaka - Arexy'ego. On jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Jest towarzyski, zakręcony i zawsze wesoły. Rzadko się smuci ale trochę częściej denerwuje. A u mnie na odwrót. Kiedyś zostałem skrzywdzony przez moich "przyjaciół" i sądziłem, że ludzie potrafią jedynie ranić - Wow
- Przykro mi z tego powodu - wstałam i go przytuliłam, a ten odwzajemnił uścisk - Mnie też kiedyś skrzywdził pewien przyjaciel. Był mi bardzo bliski, a jednak zranił tak, że zabolało. Wiem jak się czułeś.
- Dziękuje, dziękuje, że mnie zrozumiałaś - odczepiłam się od niego i uśmiechnęłam się.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, a ja musiałam już wracać. Chłopak odprowadził mnie do domu i przy okazji wymieniliśmy się numerami. Pod bramą przytuliliśmy się na pożegnanie i chłopak poszedł do siebie. Weszłam do domu i przywitałam się z kuzynem i psem. Oczywiście Kentin robił mi przesłuchanie. Kiedy skończył wyszykowałam się, żeby walnąć w kimono ale coś mnie natchnęło na grę na gitarze. A raczej na naukę. Zeszło mi się z godzinę, a już nauczyłam się podstaw i jednej piosenki. Szybka jestem. Odwiesiłam gitarę na ścianę i poszłam spać. Ostatnie co poczułam to ucisk na materacu. Pewnie Cristal przyszła ze mną spać. Jej ciepło od razu mnie uśpiło.



Gitara Andrei






3 komentarze: