Siemka :D Ludzie, wy nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa! Dobiliście na bloga 800 wyświetleń i to jest coś niesamowitego. Wpisując pierwszy post, pierwszy rozdział traktowałam to jako zabawę. Inicjując marzenia i cechy bohaterów myślałam o tym, żeby ta historia miała jakiś konkretny sens. Prawdą jest, że zawsze pisząc kolejne przygody Andrei robiłam to na totalnym spontanie ale i tak wyświetlenia biły w górę. Kiedy patrzę na statystyki i widzę w ciągu jednego dnia 80 wyświetleń na mojej twarzy od razu pojawia się szeroki uśmiech. Teraz wiem, że ten blog to jest coś poważniejszego niż do tej pory myślałam. Mam nadzieję, że w niedługim okresie będzie już grubo pełen 1000. Wierzę w was i dziękuję! Tak, tak nie mylicie się. Jeszcze jedna informacja. Otóż w najbliższym okresie 4 tygodni nie powinno być żadnych postów z mojej strony. W tą niedzielę 19 lipca wyjeżdżam na działkę gdzie, na moje nieszczęście, nie ma internetu ani zasięgu. Możliwe, że Happy Pikachu będzie coś dodawała ale nie jestem pewna. Możliwe też, że w tym tygodniu uda mi się coś opublikować ale szczerze wątpię. To na tyle, więc jak coś to do zobaczenia za niespełna miesiąc :*
*Stoję po środku wielkiej hali sportowej. Przed sekundą ogłoszono przerwę, więc miał odbyć się nasz występ. Całe trybuny ludzi patrzących tylko na nas. Nagle poczułam, że koniecznie muszę opuścić miejsce w którym się obecnie znajdowałam i biegiem udać się w stronę szatni. Tak też zrobiłam. Stanęłam przed drzwiami i delikatnie złapałam za klamkę otwierając je. W pomieszczeniu ujrzałam jakąś dziewczynę. Siedziała skulona pod ścianą. Nie mogłam zobaczyć kto to jest, ponieważ luźny kaptur który miała na głowie zasłaniał jej całą twarz. Już miałam kierować się w jej stronę, kiedy poczułam uderzenie i paraliżujący ból w prawym stawie kolanowym. Upadłam. Bolało i to cholernie. Nie mogąc się podnieść spojrzałam za siebie. Zobaczyłam 3 postacie. Ta stojąca w środku miała odcień złota, a pozostałe dwie były szare. Postać będąca po lewicy "lidera" trzymała w ręku jakieś metalowe coś. Śmiejąc się i zaczęły znikać. Widziałam jeszcze tą dziewczynę. Kucnęła przy mnie, a przez kaptur mogłam dostrzec jej nikły uśmiech. Gdzieś już go widziałam. Uśmiech pełen radości i zmartwienia. To było jedyne co ujrzałam, bo po chwili zaczęła ogarniać mnie ciemność. Zemdlałam.* Obudziłam się czując moją przyspieszoną akcję serca. Co to miało być?! O kurwa. To tylko sen, a wyglądał strasznie realistycznie. Starałam się uspokoić co dość kiepsko mi wychodziło. Spojrzałam w stronę balkonu. Na dworze jest ciemnio jak w dupie, a jedynym co po części oświetla mój pokój jest światło księżyca. Wstałam mozolnie z łóżka i przeciągając się wyszłam z mojego królestwa. Zeszłam po schodach do salonu w nadziei, że kuzyn ma jakiś film godny uwagi. W szufladach znalazłam same akcje, horrory czy pornole. He he no tak przecież Kentin jest już dorosły. Znalazłam coś. Hmmm... "Gra Endera". Nie wiem, może będzie spoko. Odpaliłam płytę i rozsiadłam się na sofie popijając wcześniej nalaną Cole z lodem. Patrzyłam w ten ekran jak jakaś chora psychicznie, bez żadnych emocji. Westchnęłam i położyłam głowę na oparcie lekko ją odchylając do tyłu. W pewnej chwili znów poczułam się senna.
~Ranek~
O szlak! Ale mnie kark boli, no ale to nic dziwnego jeżeli śpi się wygiętym w chińskie dziewięć i to jeszcze na sofie. Podniosłam się i podeszłam do odtwarzacza. Zegar na urządzeniu wskazywał godzinę 6:48, więc mam jeszcze sporo czasu. Ruszyłam z powrotem do pokoju w celu ogarnięcia się. Jest prawie końcówka jesieni i robi się chłodno dlatego postawiłam na coś ciepłego. Ubrałam się, a moim następnym celem jest makijaż i fryzura. Podeszłam do lustra, wyjmując potrzebne kosmetyki. Wytuszowałam rzęsy, zrobiłam lekką kreskę i nałożyłam cień. Włosy tylko rozpuściłam i poprawiłam grzywkę. No, wreszcie jestem gotowa. Wzięłam telefon do ręki by znów upewnić się która godzina. Tak godzina 7:43...ŻE CO?! Ja naprawdę tak długo się szykowałam? Zbiegłam po schodach i popędziłam w kierunku wyjścia przelotnie łapiąc plecak. Z trudem zamknęłam drzwi i od razu ruszyłam biegiem w stronę szkoły. Chwała, że założyłam Vans'y. Spiesząc się tak przypomniałam sobie, że mamy na tydzień Bal Zimowy i trzeba kupić sukienkę. Miałam na niego nie iść ale coś mnie podkusiło. Wpadłam do klasy jak strzała i równo z dzwonkiem usiadłam na krześle. Może trochę zbyt gwałtownie bo prawie z niego spadłam ale co tam. Głośno nabierając powietrza wyjęłam wszystko co potrzebne. Lekcja angielskiego. To na niej najczęściej wpadam w tarapaty. Nie to, że nie umiem tego języka. Helołłł! Ja się urodziłam w Kalifornii. Po prostu siedzę tu z wiecznym czerwonowłosym gburem, a skoro jeszcze nie przyszedł... - Dzień dobry, Panie Smoke. Miło, że pan się pojawił - wykrakałam - Przecież nie mógłbym opuścić lekcji pani profesor - powiedział z sarkazmem i usiadł na miejscu obok mnie. Lekcja się na dobre rozpoczęła, a ja się strasznie nudziłam. Temat który przerabiamy miałam w pierwszej klasie tamtego badziewnego liceum. Spojrzałam w okno. Kastiel jakoś dziś cicho jest, a może mi się wydaję. Zaczęłam stukać palcami o ławkę wybijając nie znany mi rytm. Schyliłam się do mojego czarnego skórzanego plecaka i wygrzebałam w nim mój zeszyt nutowy z nadrukiem FNAF'a. Zaczęłam zapisywać w środku melodię i udoskonalać ją. He, nie wiem co mnie wzięło na komponowanie. Odwróciłam wzrok od zeszytu i przyłapałam Kas'a ja bezpodstawnie zagląda mi w zeszyt. Szybko go zatrzasnęłam chłopakowi przed nosem. - Co ty robisz?!- spytałam nieco zirytowana. Nie lubię jak ktoś zagląda mi do rzeczy - Patrze - na jego twarzy znów pojawił się ten zadziorny uśmieszek - To popatrzysz kiedy indziej - w tym momencie zadzwonił dzwonek. Szybko się spakowałam i wyszłam. Na przerwie wydawało mi się, że Alexy chce czegoś ode mnie. Podeszłam do smerfa i zapytałam się wprost: - Chłopie, o co chodzi? Chcesz czegoś? - Aż tak to widać? - westchnął i dodał - Nie mam z kim iść na zakupy, bo Roza ma spotkanie z chłopakiem i chciałem się zapytać czy ty byś nie poszła - wzdrygnęłam się - To jak? Już miałam odmówić kiedy przypomniałam sobie, że muszę kupić sukienkę na bal. - Jasne, pójdę tylko nie dzisiaj. Możemy się spotkać jutro? - pytałam - Super! Nawet lepiej, bo jutro Roza też pójdzie i brata wyciągnę - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy - Ok, to jesteśmy umówieni? - Tak, na razie! - po tych słowach poszedł w swoją stronę Cieszyłam się za myśl o spotkaniu z nimi. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy. Lekcje minęły mi szybko i sprawnie, a od razu po nich musiałam jechać na mecz koszykówki. Wezwałam taxówkę i po półgodzinnej jeździe byłam na miejscu. Wcześniej wspomniane wydarzenie miało odbyć się na znanej hali w samym centrum miasta. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że spotkamy się przed samym występem. Mecz się zaczął. Nie sądziłam, że nasza reprezentacja już po paru minutach trafi do kosza za 3 punkty. Nieźli są! Pierwsza połowa meczu była dosyć ekscytująca, bo tą część wygraliśmy. Już przebrana stoję na hali i czekam na dziewczyny. Zastanawiając się gdzie są rozglądałam się po obszernym pomieszczeniu w celu znalezienia dobrze znanych mi osób. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Musiałam odruchowo schować telefon do kieszeni stroju. Dostałam SMS. Weszłam w wiadomości i to co odczytałam nie mało mnie przeraziło.
^Jeśli nie chcesz, żeby twojej przyjaciółeczce coś się stało przyjdź do szatni dziewczyn na sali sportowej.^
Numer zastrzeżony? Co u licha? Niewiele myśląc zaczęłam biec w stronę wyznaczonego miejsca. Za sobą usłyszałam głos z głośników, który wyrazie zapowiadał występ Power Angel ale w tej chwili miałam to gdzieś. Nawet jeśli to jakiś głupi żart ja muszę się upewnić czy wszystko gra. Otworzyłam drzwi z impetem i rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Przy ławkach na podłodze siedziała jakaś dziewczyna. Ewidentnie płakała. Podchodziłam do niej powoli przyglądając jej się. Niewiele zobaczyłam, bo kaptur który miała na głowie był tak luźny, że zasłaniał jej twarz. Moje oczy wychwyciły jednak włosy jasnego, nienaturalnego koloru. Dziewczyna chciała chyba coś powiedzieć ale ja w tym samym momencie upadłam na kafelki w szatni. Coś mi przywaliło w kolano, a ja nie mogłam się podnieść. Odwróciłam powoli głowę w tył. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam tam Amber i jej koleżaneczki. Charlotte trzymała w ręku jakąś metalową rurę. - Mówiłam, że pożałujesz... - powiedziała śmiejąc się Amber, a po chwili dołączyły do nie jej koleżanki - a ze mną się nie zadziera. Po tym stwierdzeniu wszystkie trzy wyszły z pomieszczenia szybkim krokiem, a ja odwróciłam się w stronę wcześniejszej dziewczyny. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. Nie spojrzałam na jaj twarz ani nie krzyknęłam z bólu. Kiedy obraz zaczął mi się na dobre rozmazywać wychwyciłam nikły, dobrze mi znany uśmiech tej osoby. Po tym ogarnęła mnie zupełna ciemność. Ciemność pełna smutku, złości i nienawiści. Ludzie, chwała mi za napisanie tego rozdziału! W końcu skończyłam! Wyszło jak wyszło no ale cóż poradzić kiedy mam blokadę? Dawno mnie tu nie było dlatego zrobiłam wejście smoka z rozdziałem!
Witajcie wariaci! Wybaczcie za długą nieobecność ale już jestem i jak mówiłam czasem wrzucę coś od siebie. Dziś jest to Scary Story pt: "Krwawe oczęta". Może sporo czytania ale mam nadzieje że się spodoba!
Było to pewnego ciepłego dnia. Sabina jak co dzień szła smutna do szkoły, ponieważ wiedziała że znowu będą ją dręczyć pewne cztery dziewczyny: Lili, Kama, Agata i Carina szefowa bandy. Dziewczyna od razu po wejściu do szkoły napotkała swoje prześladowczynie niestety musiała iść dalej, Kiedy dotarła do swoich znienawidzonych koleżanek one zaczęły ją wyzywać, brutalnie kopać i okładać pięściami. Jednym słowem dręczyć. Na lekcji W-F'u Carina z resztą dziewczyn zamknęła ją w szatni, tam zaczęły się nad nią znęcać. Sabina krzyczała lecz jej głos jakby rozpływał się w powietrzu. Dziewczynka była tak zdesperowana i zastraszona że w nerwach krzyczała że zrobi wszystko tylko niech ją zostawią. W pewnym momencie Kama zakrzyczała: - Zaraz, mam pomysł. Po szkole pójdziesz z nami. Sabina nie miała wielkiego wyboru więc tylko kiwnęła głową że się zgadza. Po szkole wszystkie poszły w kierunku dużego, starego domu, a czy opuszczonego nie wiadomo....Krążą o nim pewna plotki, mieszkała tam rodzina po niedługim czasie od wprowadzenia doszło do morderstwa. Mąż zabił własną żonę z nie wiadomych powodów, a po pewnym czasie w nie wyjaśnionych okolicznościach zginął on sam. Znaleziono go martwego przed domem całego we krwi i własnych wnętrznościach. Mieli oni także syna, który zniknął bez śladu i nikt już go więcej nie widział podobno po dziś dzień straszy tam duch żony i męża syna nie odnaleziono. Po okropnej historii Lili stwierdziła, że Sabina ma tam wejść i spędzić 10 minut w tym nawiedzonym domu, a one będą tu czekać. Dziewczynka wahała się, ale przypomniała sobie o torturach jakich doznawała i nie chciała do tego wracać. Więc ruszyła.... Otworzyła stare i skrzypiące drzwi i powoli stawiała krok po kroku. Była już w domu kiedy Agata podbiegła i zatrzasnęła drzwi. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, że chce wyjść, ale one stały i drwiły z niej bez poczucia winy. Po 20 minutach postanowiły wypuścić Sabinę ale krzyki ucichły kiedy Kama podeszła do drzwi. Dziewczynka znikła... Przerażone uciekły. Na drugi dzień Lili opowiedziała koleżankom jak dzwoniła do niej mama Sabiny i mówiła, że się martwi bo jej córka nie wróciła na noc do domu. Kama zaczęła mieć wyrzuty sumienia, powiedziała, że muszą tam wrócić. O 17.00 wszystkie poszły do tego domu. Kama otworzyła drzwi i każda po kolei weszła do środka. Postanowiły się rozdzielić: Agata i Carina poszły na górę, a Lili z Kamą zostały na dole. Agata weszła do dużego pokoju gdzie w oczy rzuciła się jej ogromna szafa i postanowiła otworzyć ją. Zobaczyła tam stojącą Sabinę, z oczu dziewczyny leciała krew. Chwyciła Agatę za rękę i wciągnęła do środka. Carina usłyszawszy krzyk szybko pobiegła do pomieszczenia, z którego wydobywał się hałas. Tam zobaczyła całą zakrwawioną, wiszącą na haku Agatę przebitą na wskroś ostrzem. Carina zaczęła krzyczeć, gdy odwróciła się i chciała już uciekać, ujrzała przed sobą czarną zmorę, a był to duch Sabiny pragnący zemsty. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, jednocześnie w głowie zadając sobie pytania co zrobiła z jej koleżanką. Duch chwycił ją za kark i wykręcił do tyłu potem zaczął brutalnie dźgać nożem i oddzielać kręgosłup od reszty kości . Lili, która była na dole wraz z Kamą powiedziała że pójdzie po dziewczyny. Szła schodami, a potem wzdłuż korytarza i doszła do pokoju gdzie ujrzała wisząca Agatę i leżącą we krwi Carin. W rogu stał duch Sabiny, ta uniosła głowę, spojrzała na przerażoną dziewczynę z zakrwawionymi oczyma i zaczęła za nią podążać unosząc się przy tym lekko nad ziemią. Wystraszona Marlena uciekając wypadła przez poręcz. Spadając na dół nadziała się na ostry pręt, który był w podłodze przebiła sobie tchawice i część czaszki. Kama zobaczywszy to natychmiast wybiegła z domu. Kilka dni później mama dziewczyny przyniosła gazetę o tytule "Znęcana nad znęcającymi" ze zdjęciami tragicznie zmarłych dziewczyn. Gdy Kama ujrzała zdjęcia zaówarzyła, że twarze jej koleżanek są zamazane i wtedy wszytko wróciło... Dziewczyna nie mogła znieść poczucia winy. Zamknęła się w pokoju, pozaklejała wszystkie okna gazetami, wzięła nóż i podcięła sobie żyły. Chciała cierpieć tak jak cierpiała Sabina .... Popełniła samobójstwo, a gdy zamknęła oczy na zawszę w rogu swego umysłu dręczycieli ujrzała ciemną postać z krwawymi oczętami........
THE END ? Ps: Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne....Proszę o wyrozumiałość :)